REKLAMA
Energetyka Wiadomości
6 Minut czytania

Morską energetykę wiatrową na Bałtyku czeka potężny skok rozwojowy

Aby UE mogła osiągnąć neutralność klimatyczną, moc zainstalowana w sektorze offshore musi wzrosnąć z obecnych 15 do 300 GW do 2050 r., ale potencjał morskiej energetyki wiatrowej jest znacznie większy.

 
Zdjęcie: Newseria.pl
Zdjęcie: Newseria.pl
Jak wskazuje WindEurope, żeby go wykorzystać, niezbędny jest silny europejski łańcuch dostaw dla  sektora. Państwa nadbałtyckie  muszą  też przyspieszyć i  uprościć wydawanie pozwoleń, ponieważ w  tej chwili długie procesy biurokratyczne spowalniają realizację takich projektów. Pod tym względem polskie rozwiązania są wzorcem dla  niektórych państw regionu.

– Morska energetyka wiatrowa rozwija się szybko na całym świecie. Ta dziedzina energetyki będzie wiodła prym przez  najbliższe 10–20 czy nawet 30 lat. Prognozy opublikowane przez  WindEurope mówią o  2 tys. GW zainstalowanych w  ciągu najbliższych kilkunastu lat, z  czego polski kawałek tortu to potencjał rzędu 15 GW. Jesteśmy więc tylko małą częścią tego globalnego rynku. Są państwa, w  których ułatwienia w  realizacji takich projektów są rzeczywiście bardzo istotne i  powinniśmy się od nich uczyć. Natomiast są też jurysdykcje – w  tym np. Francja czy kraje bałtyckie – które wciąż jeszcze potrzebują w  tym zakresie lepszych rozwiązań i  regulacji. I one spoglądają na Polskę –
mówi agencji Newseria Biznes Michał Piekarski, partner, szef Praktyki Energetyki i  Infrastruktury w  kancelarii Baker McKenzie. – Nasza ustawa o  promowaniu wytwarzania energii z  morskiej energetyki wiatrowej jest przez  nie  postrzegana jako pewien wzór.

Jedynymi państwami w  UE, które mają w  tej chwili swoje farmy wiatrowe na Bałtyku, są Niemcy i  Dania. W dalszym ciągu zamierzają one rozbudowywać swoje moce zainstalowane w  offshore. Inne kraje idą w  ich ślady. Zgodnie z  rządową strategią do 2030 roku Polska chce mieć na Bałtyku 5–6 GW mocy, a dekadę później  11 GW. Finlandia planuje uruchomić swoją pierwszą wielkoskalową farmę wiatrową do 2026–2027 roku, a kolejną do 2028 roku. Estonia, Łotwa i  Litwa też chcą uruchomić swoje pierwsze morskie farmy wiatrowe przed 2030 rokiem. W Szwecji o  pozwolenia ubiegają się projekty o  łącznej mocy 15 GW.
 
Zdjęcie: ELG21, pixabay.com
Zdjęcie: ELG21, pixabay.com

Sektor offshore ma strategiczne znaczenie dla  państw wokół Bałtyku, ponieważ do niedawna większość tego regionu była zależna od rosyjskiego importu surowców. Inwestycje w  morskie farmy wiatrowe mają wzmocnić ich bezpieczeństwo energetyczne. Pod koniec sierpnia br. szefowie rządów i  ministrowie energetyki ośmiu krajów nadbałtyckich spotkali się w  Kopenhadze, gdzie zobowiązali się do rozbudowy sektora offshore na Morzu Bałtyckim i  zgodzili się na ściślejszą współpracę w  tym zakresie.

– Jako Baker McKenzie współpracujemy z  innymi krajami bałtyckimi w  rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Widzimy, że Polska staje się hubem wiedzy i  local contentu, który może być przenoszony do tych państw –
mówi Michał Piekarski.

Jak wskazuje stowarzyszenie Wind Europe, aby rozwinąć potencjał państw nadbałtyckich w  sektorze offshore, konieczne są jednak dwa warunki. Po pierwsze, niezbędny jest silny, europejski łańcuch dostaw dla  morskiej energetyki wiatrowej, co wymaga m.in. ogromnych inwestycji w  infrastrukturę sieci morskich, statki i  ułatwienia w  portach. Po drugie, poszczególne państwa muszą przyspieszyć i  uprościć wydawanie pozwoleń, ponieważ w  tej chwili długie procesy biurokratyczne spowalniają realizację projektów. Z tym wyzwaniem Polska sobie poradziła, ale to nie  oznacza, że inne bolączki nie  dotykają krajowych inwestycji.

– W Polsce proces inwestycyjny w  offshore można podzielić na dwie fazy. W pierwszej inwestorzy są już na dość zaawansowanym poziomie, mają większość wymaganych pozwoleń, są bliscy uzyskania pozwolenia na budowę i  zaczynają fazę procurementu, czyli zakupów usług i  towarów potrzebnych do tego, żeby za parę lat morskie farmy wiatrowe były widoczne z  polskiego wybrzeża – 
wyjaśnia szef Praktyki Energetyki i  Infrastruktury w  kancelarii Baker McKenzie. – Ci inwestorzy borykają się głównie z  wyzwaniem, jakim jest contracting, zabezpieczenie tych usług. Borykają się też z  tym, że polskie wybrzeże jest nie  do końca przygotowane – i  jest to pewien eufemizm – na realizację projektów offshore’owych. Problemem jest też zabezpieczenie udziału polskich wykonawców i podwykonawców w  realizacji takich projektów.

Jak wskazuje ekspert, w  drugiej fazie głównym problemem jest zaś brak jasnych, przejrzystych regulacji odnośnie do tego, w  jaki sposób mają być wydawane nowe pozwolenia na wznoszenie sztucznych wysp na Bałtyku.

– Zainteresowanie nowymi pozwoleniami jest ogromne. Mówimy o  11 nowych obszarach w  wyłącznej strefie ekonomicznej na Bałtyku, co do których zainteresowanie wyraziło ponad 20 podmiotów z  Polski i  całego świata. Na poszczególne obszary złożono nawet po kilkanaście wniosków. Teraz czeka nas procedura rozstrzygająca, polegająca na wyborze inwestorów, którzy będą realizować te projekty. Zasady gry nie  są stuprocentowo transparentne. Pytanie, czy kiedy mamy tylu konkurentów, może być tak, że wszyscy powiedzą, że te zasady spełniają ich oczekiwania. Bez wątpienia już teraz widać, że niektórzy inwestorzy – zarówno polscy, jak i  zagraniczni – są bliżsi spełnienia kryteriów i  prawdopodobnie to oni będą rozdawać karty w  drugiej fazie polskiego offshore’u. Pamiętajmy jednak, że na tym nie  kończy się ta historia, bo przed nami negocjacje przyszłych joint ventures – niezbędnych dla  rozwoju projektów wartych miliardy euro – a tuż za rogiem tzw. trzecia faza, czyli projekty na wodach głębszych, dla  których pozwolenia powinny być przyznawane jeszcze w  tej dekadzie –
zauważa Michał Piekarski.

Inną kwestią, która budzi wątpliwości w  drugiej fazie projektów inwestycyjnych, jest harmonogram ich realizacji.

– Ten proces się przeciąga i  trwa niestety dłużej, niż wszyscy oczekiwaliśmy. Harmonogram, który mówi o  latach granicznych 2025–2027 dla  aukcji, staje się napięty do granic możliwości –
podkreśla ekspert. – Natomiast zarówno doradcy w  tym procesie, tak jak nasza kancelaria, jak i  inwestorzy, wykonawcy i  podwykonawcy ramię w  ramię próbują, że powiem kolokwialnie, te projekty dowieźć.

Jak pokazują szacunki przytaczane przez  WindEurope, zapotrzebowanie na energię elektryczną w  UE wzrośnie do 2050 roku ponad dwukrotnie – z  obecnych 3 tys. TWh do 6,8 tys. TWh. Energia wiatrowa będzie kluczowa dla  tej transformacji. Dziś wiatr stanowi tylko 16 proc. miksu energetycznego Europy, ale do 2050 roku UE chce podnieść ten odsetek do 50 proc. Aby do tego czasu osiągnąć neutralność klimatyczną, morska energia wiatrowa musi zaś wzrosnąć z  obecnych 15 do 300 GW do 2050 roku, a moc farm wiatrowych na lądzie – do 1000 GW.

Źródło: tekst Newseria.pl
REKLAMA
Kalendarium wydarzeń
Sklep internetowy NBI
REKLAMA