REKLAMA
Drogi Wiadomości
4 Minuty czytania

Branża drogownictwa obawia się skutków wstrzymania pieniędzy z UE

Wstrzymanie unijnych pieniędzy uderzy przede wszystkim w inwestycje realizowane przez samorządy, czego bardzo obawia się branża drogownictwa. Mniej kontraktów lokalnych to dla niej mniej pracy i możliwe kłopoty finansowe.

 
Zdjęcie: Newseria.pl
Zdjęcie: Newseria.pl
Już ostatnie miesiące były dla  branży bardzo trudne ze względu na dynamicznie rosnące ceny materiałów budowlanych, kosztów paliw i  pracy. Projekty drogowe, zwykle długoterminowe, często realizowane są bez urealnienia stawek z  umowy pierwotnej, więc to wykonawcy przejmują na siebie ciężar podwyżek. Firmy liczą, że zmienią to przepisy, które weszły w  życie dwa tygodnie temu.

– Inwestycje na drogach krajowych, które prowadzi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i  Autostrad, są w  zdecydowanej mierze finansowane z  budżetu krajowego. Środki z  Unii Europejskiej stanowią pewien komponent, ale nie  jest to ta przeważająca część. Natomiast w  przypadku inwestycji samorządowych duża ich część jest finansowana z  regionalnych programów operacyjnych i  innych źródeł unijnych. Dlatego w  samorządach jest w  tej chwili duży niepokój związany z  brakiem środków z  KPO – 
mówi agencji Newseria Biznes Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.

Krajowy Plan Odbudowy to 24 mld euro w  formie bezzwrotnych dotacji i  12 mld euro w  formie preferencyjnych pożyczek. Te środki miały trafić na realizację 54 inwestycji i  wdrożenie 48 reform, których celem jest odbudowa polskiej gospodarki po pandemii COVID-19. Jednak wypłata tych pieniędzy wciąż jest zablokowana, ponieważ polski rząd nie  wypełnił wymaganych przez  Komisję Europejską tzw. kamieni milowych związanych z  praworządnością. Jakiś czas temu pojawiły się nieoficjalne informacje także o  tym, że zagrożona może być wypłata  75 mld euro dotacji na lata 2021-2027 z  unijnej polityki spójności.

Jak wskazują m.in. analitycy Santander Banku, teoretycznie Polska może realizować projekty w  ramach zatwierdzonych programów. Jednak do czasu spełnienia wymaganych warunków – czyli przywrócenia niezależności sądownictwa – KE nie  będzie realizowała płatności i  będzie wypłacać Polsce już tylko ostatnie, pozostałe środki z  poprzedniego budżetu na lata 2014-2020. Ta sytuacja oznacza jednak bardzo duże zagrożenie dla  realizacji inwestycji publicznych w  kolejnych latach.

Ewentualna blokada pieniędzy z  UE uderzy zwłaszcza w  inwestycje realizowane przez  samorządy, których budżety są już i  tak wydrenowane przez  kolejne zmiany w  CIT i  PIT, pandemię i  kryzys energetyczny wywołany wojną w  Ukrainie. Jednak duże inwestycje, finansowane z  budżetu centralnego, też mogą być zagrożone.

– Nie jest wykluczone, że mając mniej pieniędzy, rząd będzie podejmował decyzje o  oszczędnościach również w  przypadku inwestycji realizowanych na drogach krajowych. Jest obawa, że pewne cięcia mogą ich nie  ominąć  –
mówi Barbara Dzieciuchowicz.

Co istotne, problemy z  realizacją projektów drogowych – zwłaszcza w  samorządach – mogą uderzyć również w  małe i  średnie firmy drogowe, które bazują na lokalnych inwestycjach.

– Dla firm drogowych będzie to oznaczać ograniczenie przetargów na realizację tych zadań i  generalnie mniejszą ilość pracy. A to oznacza problemy z  wykorzystaniem potencjału danej firmy – zarówno maszynowego, jak i  ludzkiego – 
ostrzega prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.

Jak wskazuje, ten rok już i  tak jest bardzo trudny dla  firm z  branży drogowej, ponieważ wybuch wojny w  Ukrainie pociągnął za sobą gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych i  kosztów prowadzenia działalności. Tymczasem do tej pory niewielu zamawiających publicznych zdecydowało się na podpisanie aneksów waloryzujących wartość podpisanych wcześniej kontraktów, które zrekompensowałyby te wzrosty.

– Nie wszystkie kontrakty mają zawarte klauzule waloryzacyjne, więc w  efekcie te zwiększone koszty muszą ponieść wykonawcy. Jeżeli średnia rentowność branży drogowo-mostowej z  ostatnich kilku lat to jest 3-4 proc., a ceny materiałów rosną o  kilkadziesiąt czy nawet ponad 100 proc., to każdy laik widzi, że to będzie wiązało się dla  nich z  dużymi stratami – 
mówi Barbara Dzieciuchowicz.

10 listopada weszły w  życie nowe przepisy dotyczące waloryzacji wynagrodzeń wykonawców w  zamówieniach publicznych. Dają one możliwość urealnienia ustalonej w  umowie wysokości wynagrodzenia dla  wykonawcy, tak by zapewnić ciągłość realizacji zamówień. Obowiązek waloryzacji będzie dotyczył kontraktów na budowy dróg trwających powyżej sześciu miesięcy Ustawodawca zostawił stronom dowolność w  zakresie sposobu, w  jaki cena zostanie urealniona. Wskazał za to wyraźne podstawy do waloryzacji w  przypadku braku klauzuli w  umowie.

– Waloryzacja może zostać przeprowadzona np. w  oparciu o  stosowne wskaźniki publikowane przez  prezesa GUS, przy czym wzrost wynagrodzenia wykonawcy spowodowany każdą kolejną zmianą nie  może przekroczyć 50 proc. wartości pierwotnej umowy –
wyjaśnia Ministerstwo Rozwoju i  Technologii.

Ustawa przyznaje też dodatkową ochronę także podwykonawców w  sytuacji, gdy zamawiający dokonał waloryzacji wynagrodzenia wykonawcy.

– Pytanie, jakie będą te klauzule waloryzacyjne, na jakich zasadach ta waloryzacja będzie się opierała, bo tu – bez uczciwego płacenia ze strony publicznej za zamówioną usługę, robotę bądź dostawę – w  dłuższej perspektywie firmy faktycznie będą skazane na bankructwa – 
ocenia Barbara Dzieciuchowicz.

Źródło: tekst Newseria.pl
REKLAMA
REKLAMA
Kalendarium wydarzeń
Sklep internetowy NBI
REKLAMA